Pryśviačajecca druhomu vypusku maturystaŭ Biełaruskaje Himnazii imia Ja. Kupały.
Usie my znajem: los naš niesumolny, urešcie kažnaha zatruć hady. Jak małyja jhruški-dzički ŭ połi, być niamožna viečna maładym. Na paloch pamierłaha «kałiści» nie ŭzrunieje spornaja trava. Raz apaŭšy, łistam załacistym – choć viasna – iznoŭ nie krasavać! Moładź, lubaja, pakryŭdžanaja moładź! Chaj i tak – nia zdradžvaj maładość. Pi udosyć hod junackich cierpki soład, pałaniej, pakul sama nia skažaš «dość»! Pałaniej za nas, za Kraj, za śviet daloki, za usio, što varta chodańnia ŭ žyćci. I nia mier, nia łič ni sił, ni mil, ni krokaŭ, nie sumuj, što daviadziecca j adćviści. Adćvitać nia strašna... Strašna viosny zataptać u hraź, bratoŭ svaich miž saboj svaryć... Z uciechaj złosnaj vieradzić ich rany, nie haić. Bo niama na śviecie złydni bolš niahodnaj, čynu, vartaha j praklonu i suda, čymsia judam stacca dla svajho naroda, čym bratoŭ ci zdradzić, ci pradać. Plamy hetkaj nat hady nia zmyjuć ani z duš saćmiełych, ani z ruk... Pomni, moładź: chto zhinać pryvyknie šyju – ŭžo vačej nia ŭźnimie uharu. A tam – sonca... Dyk imkni ž! Chaj śviežaść i tvaju zatruć kałiś hady, – zachacieŭšy, ź dzičkami na miežach možna być i viečna maładym!
1946–1947
|
|